Rss Feed
  1. przemyślenia przemęczonej głowy ;)

    czwartek, października 24, 2013

    Ostatnio jestem wszędzie na chwilkę. Dziś miałam być na piwku z kolegami z pracy. Nie dałam rady nawet na chwilkę. Trochę żałuję, ale co poradzić, nie rozdwoję się.

    Stan na chwilkę musi potrwać trochę bo piszę nocami pracę mgr. I tak oto śpie po 4 godziny na dobę. Odżywiam się paskudnie, cukier, energydrinki, tłuszcz, cokolwiek, co daje energię. Żebym mogła dac radę w pracy, żebym mogła wieczorem jeszcze wykrzesać odrobinę myśli.
    Jestem prawie pewna, że będę chora, brak snu, tragiczne odżywianie się, muszą odbić się na zdrowiu.
    Tak to jest.

    Dziś ktoś mnie spytał co sądzę o mamach 40+. Hym, podziwiam, mi by się nie chciało. Życie to nie tylko dziecko i praca. Jeszcze trzeba stale się doszkalać, kursy, szkolenia. Nie można stać w miejscu, taki świat, taka rzeczywistość. Już samo prowadzenie domu, pracowanie i opieka nad dzieckiem jest ciężka, a gdzie cała reszta rzeczy, skąd na to siły brać? Dlatego podziwiam, ja z każdym rokiem czuję się coraz bardziej stara, coraz bardziej wygodna, zaczynam zapuszczać korzenie, nabierac nawyków.Wiek rozrodczy to 1/4 sukcesu. brak pracy, pieniedzy, wykształcenia, perspektyw to główne powody dla których ludzie nie decydują się na dziecko. I... wcale im się nie dziwię, a szczerze popieram odpowiedzialność. Fakt, zbyt długie czekanie może być niebezpieczne, ale kto powiedział że TRZEBA mieć dziecko przed 30stką?

    Aczkolwiek gdy ja będę kończyć 30 lat moje dziecko będzie już na progu zerówki, samodzielne, odrębna jedostka. Trochę w tym okresie współczułabym zaprawiania się w bojach dopiero. Ja juz "odliczam" dni do tego okresu, gdy zawodowo bedę ustabilizowana, a dziecko będzie w stanie posiedzieć samo w pokoju nie wsadzając palców w kontakt lub psu kredki do oka. 

    :)

  2. mój sposób na...

    sobota, października 19, 2013

    Złapanie równowagi to bardzo trudna sprawa, tym trudniejsza gdy nie mieszka się samemu. Ale porzadek w szafie zrobiłam. Jestem z tego powodu dumna. Wyrzuciłam 70% rzeczy, nagle zrobiło sie puuuusto :) Ale dobrze, za małe, nie chodze, kupiłam ale nadal za małe. Po co ja to trzymam.

    Tak samo mam z bibelotami, trzymam je, zbieram, kartki, pocztówki, zaproszenia. Wszystko. I dla mnie jest tylko jedno rozwiazanie. 

    NIE POSIADANIE PÓŁEK.

    Brzmi ostatecznie, cóż. Nie mam półek, regalików i innych miejsc gdzie mogłabym poupychać wszystkie zbierane cuda, ostatecznie więc lądują one w śmieciach.

    Chciałabym w końcu zdecydować się w listopadzie na ozdobę ścian w salonie. Ciągle wracam do tego wrześniowrgo posta i nie mogę się zdecydować na koncepcje, pomożecie?http://happiness-and-me.blogspot.com/2013/09/poprzestawiac-przemeblowac-zaplanowac.html

    Meble w pokoju już stoją, ale ja nie mogę się zebrać by zrobić porównanie, pozwólcie, że jeszcze dokonczymy meblowanie, ozdoby na ścianach, stojąca lampa. Przyszłe miesiące wydają się być bardzo pracochłonne. Po długim okresie stagnacji, mogę w końcu ruszyć z jakimiś projektami. Cieszy mnie to abrdzo.

    Cały czas w toku projekt mgr. bleeee ;)

  3. czas

    niedziela, października 13, 2013

    Wiecie jak to jest mieć chwilę dla siebie o normalnej porze dnia? Pewnie tak, ja nie za bardzo. Dziś skończyłam czytać zwierciadło, 2 tygodnie je czytam. W sumie to dobrze bo we wtorek wychodzi nowe. Tak to jest czytać cokolwiek. Pozostaje tylko w łóżku o dziwnej godzinie, ale niestety sen jest ważniejszy. Wszystkie moje książki leżą i czekają na lepsze czasy, złości mnie to niesamowicie. 
    Leży Pieśń Lodu i Ognia, leży Życie Pi no i leży 3096 dni Nataschy Kampusch. 
    Brakuje mi relaksu. Chwili sam na sam. Bez ludzi dookoła. 
    Obecnie cierpię katusze i pracuje nad magisterką, idzie tragicznie. Nie mam czasu, czasu, czasu! Ja ciągle nie mam czasu. Kupiłam kalendarz. Może uda się opanować ten chaos. Bo nie mam czasu na nie posiadanie czasu (i marudzenie o tym) :)

  4. Wrócilam do pracy

    czwartek, października 10, 2013

    Tak trochę zniknęłam :P Ale wróciłam do pracy, Ignacy do żłobka i tyle się dzieje!

    Powrót do pracy był stresujący, bardziej sama myśl o tym niż faktycznie pracowanie. Ale jest bardzo fajnie. Przychodzę uczę się, nadrabiam zaległości, taki stan potrwa pewnie do miesiąca zanim zacznę coś faktycznie robić przydatnego zespołowi.

    Rano jestem kłębkiem nerwów, nie wiem czy to dlatego, że to początki, czy tak już mam. Złość szybko przechodzi, ale generalnie nie cierpie się spóźniać. Odkąd pamiętam wolałam przyjechać do pracy 20 minut wcześniej niż 3 minuty później. Lubię tę chwilę gdy w biurze jest cisza, nikogo prawie jeszcze nie ma, piję sobie spokojnie kawkę, którą zrobilam w kuchni bez wystawania w kolejce. Rozkładam swoje sprzęty, papiery po biurku, starannie je układam, żeby nikomu nie zawadzały ani nie powodowały zamieszania. Potem i tak zrobi się chaos, ale te kilka minut rano daje mi poczucie normalnosci, ładu i harmoni. A potem wracam do domu a tam taki sajgon, że siadam i nie wiem w co ręce włożyć. Więc wkładam je w zabawę z Ignasiem, spacer. A porządki? od czego są rodzinne soboty i pomoc mężczyzny?

    Ps. coś się ze mną dzieje niedobrego. kupiłam kwiatka w doniczce na stół. ja. wielbicielka kwiatów... na łące, u kogoś, na zdjęciu lub takich których podlewać nie trzeba.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

About