Rss Feed
  1. Grudzień

    niedziela, grudnia 07, 2014


    Grudzień przyszedł niespodziewanie. Niby czekałam na ten miesiąc, ale nie spodziewałam się, że nadejdzie tak szybko i poprostu zacznie się toczyć, swoim torem.

    I powoli zaczynam czuć te motyle w brzuchu, bo to nasze pierwsze święta w UK. Dziwnie tak bez rodziny, tak daleko, przy świątecznym stole tylko we trójkę plus Skype.

    Nie jest tak, że źle się tu czuję, albo tęsknię. Jest inaczej z dala od rodziny. Trzeba radzić sobie samemu, kiedy człowiek już przestawi się na ten tryb idzie bardzo sprawnie.

    Angielska jesień była dla nas bardzo łaskawa. Było ciepło, mało padało. W listopadzie zdarzało mi się biegać w krótkim rękawku.
    Mam nadzieję, że zima też będzie łaskawa, narazie jest chłodno ale nie pada :)

    Ale święta nadchodzą, sama włączam już świateczne piosenki.
    Wciąga mnie ten przedświąteczny zgiełk. W tygodniu będziemy ubierać choinkę. A w oknach zawieszę kiczowane ozdoby, lampki mrugające. Uwielbiam :)

    Otoczymy się rzeczami które przypominają dom, pierniki od teściowej, ulepie piergoi, ugotuję postna kapustkę. Prezenty od Mikołajów z Polski znajdą się pod choinką. A oprócz tego przygarniemy trochę angielskich przepisów i tradycji.

    A Wy jak spędzacie święta?

    *tworzymy pierwsze świąteczne ozdoby

    *przedstawienie w naszym lokalnym Children's Centre


  2. Dziękuje - słowo, które sprawia problem

    piątek, listopada 28, 2014

    Jestem w uk już trochę czasu. W Święta minie 9 miesięcy ;)

    Zauważyłam, że anglicy nie maja problemu z "dziękuje". Mi to czasem tak ciężko przez usta przechodzi. 

    Do czasu. 

    Kiedy w pracy zostałam skomplementowana i oczywiście jak to polak

    "No bez przesady, ja tylko..."
    "No ale to już dawno zrobiłam i zajęło mi sporo czasu..."
    itp. itd.

    Nie wiem, czy to polskie takie, ale w końcu, całkiem niedawno, koleżanka zwróciła mi uwagę na to.
    (Anglicy nie są wcale tacy "przyczajeni" jak to o nich mówią)
    W gronie koleżańskim, jedna drugą zaczęła pytać o perfum, że "zajebiaszczy" i sie pyta mnie czy to ja taki mam? Więc jak zwykle spłonęłam, cofnęłam sie o krok, odwróciłam wzrok i zaczęłam nawijać, że nie wiem, że może, "hihi" "heheszki". Na co ona do mnie:

    "Każdy kogo znam powiedziałby poprostu TAK TO MÓJ i podał nazwę a ty zawsze się wykręcasz"

    niby żarty, niby fajnie, ale kurna! ma racje!
    powiedziałam dość. 

    Drogie Panie!

    Nie umniejszajcie swoich zasług, nie odrzucajcie komplementów na zasadzie "a nie, ta sukienka? to z lumpa!" "kolczyki? stare, kupiłam kiedyś na bazarze za 50gr takie tam badziew od chińczyków"

    Cieszcie się komplementem i po prostu powiedzcie:



  3. Akcja Reaktywacja !!

    piątek, listopada 14, 2014

    Na Virtual Runners Club wpadła mi w oko jakaś nowa akcja.
    Okazało się, że jest to bardzo fajne społeczne wyzwanie.

    Biorę udział.

    Co zrobić, żeby wziąć udział? Ustalić cel, podpisać go pod postem i do dzieła :D

    Mój cel to 65kg do 06.12.2014 

    Tak, wiem, waga nie jest wskaźnikiem. :) Jak już osiągnie się szczupłość i zgrabność i fit to nie. Ale gdy w grę nadal wchodzi rozlazłość i wylewanie się pewnych parti ciała to daje sobie pozwolenie na używanie wagi jako wskaźnika :)

    Akcję prowadzą:

  4. Gdy Bogusia z bloga Piękno i Minimalizm zaprosiła mnie do wydarzenia, pomyślałam, że chyba oszalała wybierając mnie. Czekoladoholika. Do tej pory miałam mnóstwo napadów, potrafiłam wytrzymać bez słodyczy, ale z kazdym dniem rosło napięcie, w końcu sięgałam po gorzką, by za dwa dni zjeść lody czekoladowe o 22.00 :/ 

    Pisałam Wam już o moich problemach z emocjonalnym jedzeniem kilka postów temu. Tym razem postanowiłam się chwycic ostatniej deski ratunku.

    Próbowałam różnych scenariuszy. 5 dni postu, weekend ze słodyczami. Słodycze w małej ilości. Wszystko konczyło się klapą, obżerałam się, a jak wytrzymałam tydzien to zjadałam tabliczkę czekolady. 


    Papierosy rzuciłam łatwiej o_O 

    W końcu mówie, KONIEC! Jest jeszcze tylko jedna rzecz, której nie próbowałam, tj słodyczowy detoks. Kto nie ma problemu z przejadaniem nie wie o czym mówie. I pewnie nie zrozumie tej ciągłej walki i frustracji. Bo normalny człowiek nie rzuca sie na czekolade, a jak już nie może to popija gorzką kawą by móc dalej. Patologia. Wiem.

    Wydarzenie Listopad bez słodyczy prowadzi Niebiesko-Szara z bloga FITlovin.pl




    Jutro minie 14 dzień bez słodyczy. Bez czekolady. To mój czekoladowy detoks. Zero kakao! Zero czekolady! Poprostu nie! Postanowiłam dać sobie 2-3 miesiące. Chce oczyścić organizm, głowę z tego pożądania do czekolady. To ostatnia rzecz, której nie próbowałam. Musi się udać, więc proszę mocno trzymać kciuki i kopac w dupala żebym trwała przy postanowieniu.

    :*

  5. Krótko i na temat o... kwasy omega

    niedziela, listopada 09, 2014

    Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega nie są wytwarzane przez organizm człowieka, dlatego tak, ważne jest ich dostarczanie z pożywienia.

    Co to są kwasy omega?

    omega 3
    Oprócz działań profilaktycznych w chorobach układu krwionośnego, omega 3 moga łagodzić bóle stawów, chronić przed zapaleniami stawów. Ułatwiają wchłanianie wapnia z tego powodu są bardzo ważne w profilaktyce osteoporozy.

    omega 6
    Pobudzają wzrost włosów i komórek skóry, Wspieraja prawidłowe funkcjonowanie układu rozrodczego.

    omega 9
    O tych kwasach słyszy się najmniej. Są to kwasy tłuszczowe wystepujące naturalnie w oliwie z oliwek, orzeszkach ziemnych, oleju rzepakowym. Na obszarach gdzie spożywa się dużo oliwy z oliwek (dieta śródziemnomorska) wskaźnik zapadalności na choroby układu krwionośnego jest bardzo niski.

    Do czego mi to potrzebne?
    Wspomagaja prawidłowy transport lipidów we krwi, dzięki czemu zmniejszają poziom cholesterolu.
    Zapobiegają powstawaniu zakrzepów naczyniowych.
    Zwiększają siłe skurczu mięsnia sercowego, zwiększając przepływ krwi przez naczynia wieńcowe serca.
    Spożywanie ich jest dla nas elementem działania profilaktycznego przeciwko chorobom układu krążenia i serca.

    Czym grozi niedobór?
    Zwłaszcza u dzieci niedobór kwasów omega może być niebezpieczny, gdyż może powodować problemy ze wzrokiem lub nawet jego utratę. Na zawartość kwasów tłuszczowych powinny zwracać uwagę zwłaszcza kobiety w ciąży i karmiące.


    Ile powinienem tego jeść?
    Nie chodzi o to żeby było napisane, że produkt je posiada, tylko w jakiej proporcji (!)

    Dieta europejska jest bardzo bogata w kwasy omega 6 a mniej w omega 3. Przez co proporcje sa bardzo zaburzone i wynoszą średnio około 20:1 (!)
    Prawidłowa proporcja wynosi od 4:1 do 2:1

    W wyniku przemian metabolicznych z kwasów omega 6 wytwarzane są związki o charakterze prozapalnym a z omega 3 przeciwzaplane. Dlatego też ważna jest równowaga, gdyz długotrwały nadmiar omega 6 sprzyja osłabieniu odporności (!) i stanom zapalnym.

    Kwasy te powinniśmy jeść "na zimno" bo podgrzewanie powyżej 40 stopni powoduje, że składniki zaczynają sie utleniać. Takie tłuszcze powinniśmy przechowywać też w miejscu bez dostępu światła i powietrza (zamknięta butlka w szafce a nie na blacie)

    W niektórych źródłach wyczytałam, że najlepiej spożywać kwasy omega roślinne (w suplementach ;P) gdyż te rybie mają za dużo rtęci. Poniżej możecie zobaczyć/poczytac jak to wygląda. Nasiona również obfitują w omega, warto więc traktować te produkty wymiennie.

    You are what your eat

    ... miało być krótko. Uf ;)

    źródła:
    www.oleofarm.pl
    www.dobrydietetyk.pl
    www.poradnikzdrowie.pl
    www.kardiolo.pl
    www.alternatywnamedycyna.pl
    Sports Nutrition for Women Anita Bean 2010
    obrazki - linki po kliknieciu na grafikę




  6. Kotlety mielone "biedaki"

    czwartek, listopada 06, 2014

    Uwielbiam tego typu przepisy. Proste, zdrowe, smaczne i nie rujnujace portfela.

    Kotlety mielaki-biedaki można zrobić w kilku wersjach:
    - usmażyć
    - ugotować
    - ugotować i umieścić w rosole/pomidorowej/innej zupie
    - zapiec w piekarniku z sosem pomidorowem (i ewentualnie plastrem sera na wierzch)

    Moc inspiracji. Minimum składników. Ilość hurtowa jak dla wojska. Gdyby mama, babcia i ciotki się zjechały (ja zamroziłam gotową masę, w razie W)

    Składniki:
    ilość porcji: dużo 3-4 obiady dla 3 osób spokojnie z tego wyjdą.

    • 500-700 gram mięsa mielonego (użyłam indyk)
    • poszatkowana kapusta surowa (zużyłam tylko pół główki)
    • poszatkowane 2 średnie cebule
    • ugotowana komosa 150 gram (przed gotowaniem)
    • sól, pieprz, zioła, bułka tarta, 2 jajka
    Ilości składników sa orientacyjne, ja dałam sporo, bo chciałam zamrozić, chciałam przygotować jedzenie na x dni.

    Wykonanie:

    Gotujemy: komosę, osobno cebulę z kapustą. dodajemy do mięsa. Mieszamy z przyprawami, bułką tartą, jajkami i gotowe. 

    Koniec przepisu. :D

    Komosa sprawdziła się dużo lepiej niż zazwyczaj używany przeze mnie ryż. Lepiej lepiła się całość. To moje pulpetowe odkrycie, już nie wsadzę w nie ryżu. Tylko komosa.

    Ja moje pulpety podałam z sosem z pomidorów. Mąż dostał wersję smażoną - tak jak lubi. Do tego małe ziemniaczki z wody i surówka.
    Jeżeli gotujecie pulpety (jeżeli jeszcze tego nie robicie) to polecam do wody dodać kostkę warzywną (kupuję bio są najlepsze) i w niej ugotować te pulpety. mniami mniami.

    Oj bo się głodna robię :P A do czego Wy używacie komosy?





  7. Podsumowanie października - treningi

    poniedziałek, listopada 03, 2014

    Troche z poślizgiem wrzucam Wam podsumowanie października! Mimo że od kilku dni nie wychyliłam nogi na bieganie. Udało mi się w październiku przebiec ponad 100 kilometrów! Jestem z siebie bardzo dumna! Mam nadzieję, że szybko będę mogła wrócić do treningów. Nie chciałabym znów zaczynać od 5 km ;)





    Ps. Piegowata Mama ... pisałaś ostatnio, po co ludziom robienie zdjęć z ekranu telefonu :) tadam! Blogger na telefonie tez bardzo ułatwia sprawę :)

    Trzymajcie kciuki za Listopad ;)

  8. Przymusowa przerwa

    niedziela, listopada 02, 2014

    Wrr Wrrr...

    Było już tak dobrze, nawet miałam startowac 16 listopada w biegu na 10 km. A tu klops. Zdrowie się posypało. Nie mogę biegać.
    A jak się nie ruszam to zaczynam wrastać w podłogę i to wszerz :P

    Podjęłam wyzwanie na Fb listopad bez słodyczy, i rozpoczęlam je upieczeniem ciasta xD bardzo źle.


    Ale nie szkodzi :D
    Było to ciasto z cyklu (mąż je tak nazywa) "z pary wodnej i powietrza" i wyszło paskudnie xD Tak czasem bywa, gdy nie da sie cukru, mleka, tłuszczu i jajek :)



    Jak mi brakuje biegania!

    Tak chciałam się tylko pożalić. I usprawiedliwić nieobecnośc postów. 


    Na poprawę humoru kotki :D Kotki zawsze są dobre na każdą okazję ;)






  9. Gotowa na sezon zima/jesień

    niedziela, października 26, 2014

    Obkupiłam sie po uszy. Upolowałam na wyprzedażach parę ciuchów na zimniejsze dni. Jestem dumna z moich zdobyczy. Od samego poczatku biegam z karrimor run. To naprawdę dobra firma, cenowo wychodzi o wiele wiele taniej niż Nike czy Adidas. Głównie dlatego, że jest to brytyjski produkt z Lancashire. Nie wiem ile w Polsce kosztują ich rzeczy i gdzie je dostać. Ale może warto się rozejrzeć w dużych sklepach sportowych za nimi. Seria Run jest bardzo szeroka. Od ubrań po buty aż po akcesoria.


     






    Długie spodnie juz testowałam, mają zamki u dołu nogawki, które nie przeszkadzają a łatwiej i szybciej można się rozebrać. Materiał oddycha i jest bardzo wygodny. Niestety karrimor jezeli chodzi o spodnie (na każdym forum można o tym przeczytać) ma lekko naciągnietą numerację. O ile bluzki są w porządku to spodnie trzeba kupić rozmiar większe.

    Cechy:

    - zamek u dołu nogawki
    - paski odblaskowe
    - kolory : czarny, czarno-różowy i z tego co się orientuje to jeszcze czarno-niebieskie
    - kieszonka na zamek tylnia
    - ściagacze w pasie (bardzo fajna sprawa, mam innej formy do biegania i się już nie nadają, a tylko kilka cm spadło w pasie)

    Minusy: raczej radziłabym przymierzyć, za pierwszym razem. Pierwsze 3/4 kupiłam w czerwcu i są bardzo dobre, często prane, nic się nie dzieje z nimi. Długie kupiłam już przez internet.

    Jak wygladają ceny?

    Bluzka z długim rękawem: do 10 funtów; spodnie długie ocieplane 15-19 funtów, akcesoria: case na ramię do telefonu do biegania ok 5-6 funtów (równiez posiadam tej firmy)

    Jakie są moje kolejne plany zakupowe?

    mp3 do słuchania muzyki i zegarek do biegania.
    Żałuje, że nie pomyslałam o tym szybciej, jest teraz zbyt mokro na bieganie z telefonem. Mam stresy że mi zamoknie kiedys w końcu. Macie jakieś sposoby na to?


  10. Lekkie kokosanki

    wtorek, października 21, 2014

    Uwielbiam kokosanki. Smak kokosa przypomina mi wakacje, ciepło i beztroskę :)

    Dziś mam dla Was bardzo szybki przepis na kokosanki. 

    Składniki:

    100 gram wiórków kokosowych
    2 duże jajka - białka 
    Szczypta soli
    Łyżka słodyczy. Ja użyłam syropu z karobu.

    Białka ubijamy na sztywno z odrobina soli. Delikatnie wmieszamy wiórki i słodycz. Lepimy kulkami spłaszczamy :) jeżeli sie nie lepi możemy dodać odrobine oleju.
    Jeżeli nadal sie nie lepi możemy dodać odrobine maki.
    Doda kaloryczności ale tez i miękkości jeżeli dodamy miękkie masło, wcześniej rozpuszczone.

    Smacznego!



  11. Teoria której nie ma i pierwsza wpadka

    poniedziałek, października 20, 2014

    Bardzo chciałam Wam napisać o Komplementarności Białek

    Pomyślałam sobie: o matko! to straszne :D

    Naprawdę chciałam Wam o tym napisać, uznałam, że to odkrywcze, ale nie napisze Wam o tym bo cos takiego nie istnieje.
    Być może słyszeliscie o tej teorii, lub nie. Ale jest szansa, że się na nią natkniecie w książkach i internecie.
    Tak jak ja się natknęłam na nią w książce Sports Nutrition for Women, która dla Was recenzuje krok po kroku.



    Co to jest teoria komplementarności bialek?

    Teoria ta pochodzi z książki Diet for a Small Planet z 1951 roku (!). Autorka Frances Moore Lappe stwierdza w niej, że niektóre produkty roślinne nie posiadają wszystkich aminokwasów, więc aby być zdrowym wegetarianinem należy łaczyć grupy produktów roślinnych by skomplementować ilośc aminokwasów do poziomu zapotrzebowania. 

    I jak to bywa z teoriami... zaczęła żyć swoim życiem. Kolejni autorzy ją powielali, cytowali, nie zwracając uwagi na fakt, że autorka... wycofała się i po 10 latach pojawiło się kolejne wydanie jej książki w którym prostuje swój błąd:

    "(…) podkreślałam komplementarność białek, ponieważ zakładałam, że jedynym sposobem ich pozyskiwania w wystarczających ilościach jest tworzenie białka możliwie zbliżonego do typu zwierzęcego. (..) Stworzyłam wrażenie, że uzyskanie wystarczającego dowozu białek bez mięsa wymaga starannego doboru pokarmów. W rzeczywistości zapewnienie sobie tego dowozu jest łatwiejsze niż przypuszczałam. (…) W warunkach zdrowej, urozmaiconej diety większość z nas nie musi martwić się o komplementarność białek."

    A jednak w książce o odżywianiu w sporcie z 2010 roku czytamy o komplementarności białek. 

    * Owszem, jeżeli uprawiasz sport regularnie warto zadbać by produkty roslinne, które spożywasz były wysokobiałkowe. Uprawiająca sport kobieta na diecie zwierzęco-roślinnej nie musi sie tym zbutnio przejmować. Białko jest łatwe do spożycia, zazwyczaj smaczne i spożywamy go dosyć sporo.

    Tak oto odkryłam pierwszą wpadkę w książce, może to wydawać się szczegółem, ale jeżeli są teorie które nie są roztrzygniete to jestem w stanie zrozumieć opieranie się na wybranej. Aczkolwiek, w przypadku teori, których nie ma, to spory błąd. Przynajmniej według mnie.
    Ale cóż... nikt nie jest doskonały.

    A Wy, co o tym myślicie?

  12. 10!

    niedziela, października 19, 2014


    Ten weekend był dla mnie wyjątkowy :D

    4 miesiące temu, dokładnie 21 czerwca, wstałam skoro świt o 8 i poszłam biegać.

    Ćwiczyłam intensywnie interwały od 3 miesięcy i czułam się na siłach. Udało się dobiec do mety. Tak zaczęła się moja przygoda.

    W ten weekend pobieglam w swoim dziesiątym parkrunie!

    10!

    I pobiegłam go pobijajac swoją życiówkę na 5 km o dziesięć minut w stosunku do biegu sprzed 4 miesięcy. (21.06 - 37:56 / 18.10 - 28:10)

    10!

    Byłam przeszczęśliwa, spiewałam pod prysznicem, odtańczyłam dziki taniec szczęścia z synkiem a gdy po południu chłopaki wrócili ze spaceru znalazłam w wazonie piękne kwiaty.

    <3



    Dziś udało mi się pobiec 14 km. Jeszcze 5 więcej i zapisuję się na pół maraton. Jeżeli nie wyskoczą jakieś niespodzianki to za 5-6 tygodni o tym napiszę ;)

    Trzymajcie kciuki 

    ***

    Chciałabym podziękować mojemu mężowi, że cieszy się razem ze mną, wspiera i pomaga. Bez jego zaangażowania nie dałabym rady dojść do tego wszystkiego :***






  13. Krótko i na temat o... IG

    czwartek, października 16, 2014



    Cukry zawarte w produktach są przyjmowane z układu pokarmowego do krwi, która następnie rozprowadza je po całym naszym ciele.

    Organizm reguluje poziom cukru za pomocą dwóch hormonów: 

    Insulina - w przypadku nadmiaru przemienia cukier w glikogen, który jest przechowywany w wątrobie oraz w mięśniach.

    Glukagon - w przypadku niedoboru cukru pobiera glikogen z mięśni i wątroby i przemienia go w cukier.

    Czym więc jest indeks glikemiczny?

    Jest po prostu oznaczenie prędkości z jaką po spożyciu posiłku wzrasta stężenie cukru we krwi. 

    Jakie to ma dla mnie znaczenie?

    Insulina która działa rewelacyjnie w nadzorowaniu cukru w naszym organizmie ma jedną "małą" wadę, nie sprzyja chudnięciu. 
    Po zjedzeniu potrawy o wysokim indeksie glikemicznym insulina bierze się do roboty, a jak już się upora z cukrem (a robi to bardzo sprawnie) spadek cukru jest gwałtowny. Następnie pojawia się uczucie głodu związane z takim spadkiem, więc jesteśmy głodni i zapewne zjemy znów.

    Jest jeszcze jedna sprawa: nadmierne spożywanie produktów bogatych w cukry. Nasz organizm bardzo szybko potrafi się przystosować do dawki insuliny. Z czasem potrzebujemy jej coraz więcej by poradzić sobie z cukrem. Uważa się, że może być to pierwszy krok do cukrzycy typu 2.

    edit.dziekuje za zwrócenie uwagi, zapomniałam wspomnieć o ważnej kwestii.
    Nasza wątroba magazynuje cukier w formie glikogenu, nadmierne spożycie cukru spowoduje, że nadmiar glikogenu powróci do naszej krwi w formie kwasów tłuszczowych, a one jak wiecie najbardziej lubią najmniej aktywne miejsce naszego ciała (brzuchy, pupy) a jak już wypełnią te miejsca dostatecznie, wędrują dalej do serca i nererk co powoduje osłabienie ich działania. 

    Dlaczego produkty o niskim IG są dla mnie dobre?

    Reakcje w organiźmie zachodzą wolniej im mniejszy IG potrawy, dzieki temu organizm może spokojnie pracować. Cukry z posiłku zostają w nas dłużej, dłużej mamy uczucie sytości.

    Będę jeść tylko potrawy o niskim IG i schudnę?

    W teorii tak. Ale...
    Po pierwsze.
    Ciężko obliczyć IG w posiłkach, chyba, że komponujemy je tylko z produktów o niskim IG, jeżeli tworzymy kombinacje niskich i wysokich, to jest naprawdę ciężko obliczyć poziom IG.
    Po drugie.
    Wiele z produktów o niskim IG w zamian oferuje nam bogactwo tłuszczów. Nie, żeby tłuszcz był nie zdrowy, ale nie ma też co przesadzać. 
    Przykłady: Mleko czekoladowe ma niskie IG, a także: sok jabłkowy, muffinka, spaghetti...



    Nie jestem zwolenniczką diet. Ale czasami warto się zastanowić, co jest dla nas lepsze. Już wiemy że są produkty które mogą dać nam uczucie sytości na dłużej i nie spowodować wiecznego głodu.

    Ćwiczę, czy po ćwiczeniach jeść produkty o niskim IG to schudnę szybciej?

    Nie, po wysiłku fizycznym należy dostarczyć organizmowi węglowodanów i białka aby posilić zmęczone mięśnie. Produkty o niskim indeksie glikemicznym warto spożywać na 24 godziny przed intensywnym wysiłkiem fizycznym, spowoduje to spalanie więcej tłuszczu niż glikogenu. Co to znaczy? Codziennie dieta powinna być nisko glikemiczna ale zaraz po wysiłku należy odżywić organizm. 

    Zasada numer jeden! Nigdy nie pomijamy posiłków przed i po treningu! Zapamiętać, zapisać :)

    ps. orzechy na początku nie są bez powodu. Orzeszki te mają bardzo niski indeks glikemiczny (14) dla porównania: rodzynki 64, popularne cornflakes'y 81.

    Tabele produktów z uwzględnieniem indeksów glikemicznych znajdziecie bez problemu u wujka google.

    Mam nadzieję, że się przydało. Zostawcie komentarz koniecznie. I dajcie znać czy udało się krótko. uf, starałam się :)


    źródła:
    American Journal of Clinical Nutrition, American Society for Nutrition 2002
    http://www.punktzdrowia.pl/
    Sports Nutrition for Women Anita Bean 2010


  14. Krótko i na temat o... BMR

    środa, października 15, 2014

    RECENZJA - Sport Nutrition for Women


    ***
    Książka to kompedium wiedzy o żywieniu, wydaje się być rozsądnie napisana, przystępnie. Dziś malutkie wprowadzenie.

    ****

    Są dwie szkoły obliczania BMR (Basal Metabolic Rate)

    Pierwsza:

    BMR= waga w kilogramach x 22

    Druga (polecam):

    Metoda Harrisa-Benedicta

    BMR= 665 + (9,6 x waga) + (1,8 x wzrost) - (4,7 x wiek)

    CO TO JEST BMR?

    BMR jest to podstawowe dzienne zapotrzebowanie na energię.

    WYSZŁO MI 1500 KCAL?! JAK ŻYĆ?? CHYBA COŚ NIE TAK?

    Bardzo dobrze Ci wyszło :) teraz musisz to pomnożyć przez PAL.

    DLACZEGO?

    BMR to zapotrzebowanie dla naszego organizmu by żył, by oddychał, by był zdrowy. Ale niekoniecznie sie ruszał ;)

    PAL - Physical Activity Level - Poziom aktywności fizycznej

    1 - brak aktywności - spanie, leżenie
    1,2 - nisko aktywny - siedzaca praca
    1,5 - średnio aktywny - praca stojąca
    1,7 - aktywny - praca stojaca, chodzenie lub/i delikatne  ćwiczenia
    2,0 - bardzo aktywny - średnio intensywne codzienne treningi lub uprawianie średnio intensywnego sportu
    2,2 - wysoko aktywny - bardzo intensywne dzienne treningi lub uprawianie intensywnie sportu

    Musze tu dodać, że na studiach z dietetyki uczono mnie zupełnie inaczej. tj. 1,2 - niski, 1,4 średnio, i 1,8 wysoko. Anglicy jak widać mają zupełnie inną skalę, zastanawia mocno to leżenie :D


    Wracajac do tematu,
    BMR mnożymy razy PAL i TADAM! mamy nasze zapotrzebowanie dziennie, od tego nie schudniemy, nie przytyjemy. 
    Jeżeli chcemy zredukować, musimy obciąć kalorie. Jeżeli chcemy nabrać masy musimy dodać. 

    Post dla tych którzy liczą kalorie, ja nie bardzo to robię. Chociaż odstatnio testuje świetną aplikację, która poprostu wyglada na rozwiązanie moich problemów (odnośnie lenistwa). Nie cierpie liczyć kalorii, no nie cierpie. 

    Posta popełniłam po przeczytaniu pierdyliard sześdziesiątego wpisu na forach o odchudzaniu pt. 
    "Czy jak będę jeść 1500 kcal to schudnę? Ćwiczę z Chodakowską."
    Milego dnia :)

  15. Dzień 3 pracy z Paulem McKenną

    wtorek, października 14, 2014

    Dziś jest trzeci dzien pracy nad sobą razem z przewodnikiem Paula McKenny.
    Pierwsze rezultaty są już widoczne. Wydaje mi się, że jem mniej, co oczywiscie autor przewidział. 
    Pomyślicie, je mniej. Bo sie odchudza. Nie. Jem mniej bo zaczynam szybciej czuć poczucie sytości. A może zaczęłam je czuć?
    Prawda jest taka, że potrafiłam jeść tak do oporu, gdzieś po drodze podczas spożywania posiłków robiłam to tak automatycznie, że granica najedzenia mijała, a ja jadłam dalej.



    Na czym opiera się jak dotąd metoda McKenny?

    Po pierwsze: TRANS. Jest to 20 minut które nalezy słuchać wtedy gdy możemy sobie pozwolić na prywatność i relaks. Ja słucham przed snem. Śpi mi się lepiej, szybciej zasypiam i chyba zaczęłam se wysypiać, bo rano wstaje mi się łatwiej.

    Po drugie: WIEDZA o zasadach działania naszego organizmu i schematach mózgu. To bardzo ciekawe, niby człowiek to wszystko wie, niby zdaje sobie sprawę, a te czekolady po kątach?
    Nie one same się nie zjadają.

    Starałam się być ze sobą szczera, ale to powodowało wyrzuty sumienia, że coś zjadłam, nawet jeśli pozornie to był dzień w którym mogłam. Potem czekałam na weekend i objadałam się na zapas. To była droga do nikąd, zero efektów, pomimo ćwiczeń i tygodnia na "diecie"

    Po trzecie: Havening - niebowanie? :))) To bardzo interesujaca kwestia, jest to zabieg polegający na zmniejszeniu intensywnosci negatywnych uczuć/emocji/wspomnień. Równiez wymaga poświecenia 20 minut w ciagu dnia i prywatności.

    Wczoraj dołożone zostało mi  LISTEN WHEN YOU EAT - nagranie w którym Paul zmusza Cie do delektowania się kazdym kęsem, do czucia smaku potrójnie, do przeżuwania dwadzieścia razy. Do zastanowienia się co jesz i czy potrzebujesz tego jedzenia. Minimum raz dziennie ze słuchawkami na uszach zjadam posiłek.

    Może to wydawać się śmieszne, albo naiwne, ale problem kompulsywnego objadania się czy emocjaonalnego jedzenia jest bardzo czesto spotykany. W swojej ostatecznej formie, zaostrzonej postaci do maksimum może prowadzić do zaburzeń odżywiania jakim jest na przykład bulimia. 

    Wraz z kolejnymi rozdziałami książki, mocniej zagłębiam się w to programowanie. Muszę poświecic temu czas. Jest to troche kłopotliwe, zwłaszcza przy małym dziecku, ale dla chcacego nic trudnego. 
    Wierzę, że jest to inwestycja. Jeszcze przede mną 4 dni.

    Czy ten temat jest dla Was ciekawy? Czy macie jakieś doświadczenia z emocjonalnym jedzeniem?



  16. Wolność

    poniedziałek, października 13, 2014

    Z moim jedzeniem bylo tak od zawsze. Jak z jazdą na rollercoasterze. 

    W dzieciństwie byłam dokarmiana, najpierw mlekiem modyfikowanym potem tłuszczem i słodyczami. Jadłam wszystko i chętnie. Miałam zjadać do końca, brać dokładki. Robiłam to. Byłam za to chwalona, kochana. 

    Coś sie potem zmieniło. Nadal byłam karmiona ale juz byłam "słusznych rozmiarów" "ona taka pulchna". Przytyki były delikatne ale bolały. Jadłam wiec bo przecież wcześniej to działało. 

    Nauczyłam sie jeść za coś i pomimo czegoś. 

    Wyrwanie sie z tego systemu to dla mnie walka i szarpanina. Jedzenie w ustach smakuje zwycięstwem, zajadam wiec każda porażkę, stres, kłótnie, gorszy dzień, krzywe spojrzenie, dobry dzień, sukces...

    Oczywiście nie jestem temu poddana. Gdybym była to juz dawno miałabym otyłość, nadciśnienie lub cukrzyce.

    Ale jednak. To we mnie jest. To mi sie zdarza. Tym krótkim wyznaniem chciałam zrobić wprowadzenie do książki która teraz czytam, słucham, ogladam.

    Przez 7 dni a potem do końca miesiąca bede pracować z książka. Napisze recenzje o tym co i czy sie wydarzyło. 

    Paul McKenna
    Freedom from Emotional Eating 


    Autora możecie znaleźć na angielskiej wikipedii, wiem też, że książkę można kupić w Empiku. Mi udało się ją wypożyczyć w bibliotece. Bo nie jest tania, kosztuje 13 funtów. To sporo jak na książkę, a ja jestem sceptycznie nastawiona. Aczkolwiek Paul pisze, że mamy być nastawieni sceptycznie, mamy wątpić, nie mamy udawać, że działa to ma zadziałać. Muszę powiedzieć, że słuchałam wczoraj Transu który jest przeznaczony na "przed pójściem spać" i zasnęło mi się niewiarygodnie szybko, Mimo moich problemów z zasypianiem, które mam od miesięcy.

    Dziś nie objadłam się, może to działa na zasadzie sugestii. Normalnie w weekend raczej sobie folguję, nadjadam cały tydzień bo inaczej aż mnie trzęsie.Najadłam się śniadaniem, zadałam sobie pytania o które poprosił mnie Paul. Czy jestem głodna i ledwo dopiłam pośniadaniową kawę, nie ruszając ciastek owsianych - jak zwykle. Zobaczymy czy to efekt pierwszych dni, czy sugestia. Wymaga trochę zaangażowania od nas, jak wszystko prawda? 

    W zestawie dostajemy książkę, nagrania na płycie CD i sesję terapeutyczną na DVD z czymś w rodzaju hipnozy, płytkiej hipnozy, sugestii? Nazywa się to Havening (od nieba) i powiem Wam, że po wykonaniu tego poczułam się lepiej. Są różne emocje, jedne od razu po sesji ze mnie zeszły. Inne musiałam przerabiać 3 razy by nie czuć ich zlego wpływu na mnie. [Napewno znacie to uczucie gdy w głowie wraca wspomnienie tak bolesne, że aż łzy się cisną do oczu, gdy ktoś coś powiedział i to boli bardzo pomimo minionych miesiecy czy lat, gdy ktoś coś zrobił/nie zrobił. Każdy z nas ma coś takiego w sobie, tylko nie każdego z nas pociesza jedzenie]

    O co w tym chodzi?
    Nie chodzi o zwykle odchudzanie, to jest coś czego potrzebuję. Pozbycia się tego głodu. Nie wiem, czy to znacie. Takie uczucie, Czegoś brak. Nie wiadomo w sumie czego, poprostu coś tzeba zjeść.

    Napewno będę pisać na blogu jak mi idzie i jak na mnie działa ta "terapia". A poniżej krótki wywiad z Paulem McKenną.


  17. Dekoracje jesienne - masa solna

    czwartek, października 09, 2014

    Do wykonania masy potrzebne są: 
    200 gram mąki
    200 gram soli stołowej
    ok 100 ml wody

    Dynie prezentują się genialnie. Jutro będziemy je malować. Nacięcia możecie zrobić patyczkiem albo nożykiem. Najpierw formujemy kulkę. Nacinamy ją potem doklejamy "ogonek". 

    Piekarnik nagrzewamy do 75'C i suszymy dynie przy lekko uchylonych drzwiczkach. Trzeba pilnować ich.

    Po pomalowaniu, gdy wyschną, można dodatkowo pokryć je lakierem bezbarwnym. Ale była zabawa. Nie wiem kto miał większa frajdę, ja czy Ignaś ;)






  18. Dlaczego nie lubię juz pisać

    niedziela, października 05, 2014

    Przestałam cieszyć się z bloga. Przestał mnie motywować. Nie bardzo umiem sie określić co robię, po co. 

    Szukam swojego celu. 

    Tu troche parentingów, troche fitness, troche bzdur pierdu pierdu. Lifestyle?
    Nie bardzo. Zero treści i takie mydło powidło. 

    Bardzo intensywnie myślę nad tym co bym chciała robić. Kreauję plany na przyszły rok. Nie, nie postanowienia noworoczne. Plany. Narazie jest dobrze. Plan 10 km do konca wakacji wykonany. Plan zejśc poniżej 30 minut na 5 km wykonany. Plan przeprowadzić sie z cała rodziną i dobytkiem do innego kraju - wykonany.

    Wracajac do moich planów ze stycznia. A do końca roku już niedaleko. To wykonałam wszystko. O dziwo!

    1. robić coś dla innych, coś ważnego, cos dobrego.
    Od sierpnia jestem wolontariuszką w Childrens Centre, pomagam pracownikom w prowadzeniu zajęć. Taka Pani Przedszkolanka. O tyle o ile mogę z Ignasiem pod pachą :)

    2. być kobietą. jakiś make up itp. 
    No to sie udalo. Miedzy czasie miałam keratynowe prostowanie włósów, kupiłam czerwona pomadkę - szaleństwo

    3. zajęcia z Ignasiem. 
    Teraz chodzimy wszędzie gdzie się da. Do biblioteki, do Childrens Centre, do kościołów (do metodystów i ewangelików) czasami cały tydzień w dzień nas nie ma :)

    4. hobby :)
    To najwieksze odkrycie tego roku.  dbanie o sylwetkę i od czerwca - bieganie. Kto by pomyślał.


    5. czytanie książek. 
    Idzie mi w miarę dobrze :)

    6. plany zawodowe.
    Tu trochę leżę, plany mam, może bardziej marzenia.
    Ale na tym chce się skupić w przyszłym roku. Muszę zbudować sobie plan na przyszły rok. To moje postanowienie. I zaczynam go tworzyć od już.

    Podsumowanie w październiku, bo sama nie wiem kiedy znów wróce i o czym będę pisać. Czy będę pisać, czy nie uśmiercę bloga. Tak naprawdę zastanawiam się nad tym trochę. Chyba blogosfera, fejsbuki już mnie znudziły....

    Miłego :)

  19. Ciasto jajeczno-ziemniaczane

    piątek, września 05, 2014

    Często w naszym domu pojawia się QUICHE jednak słyszałam już od paru osób że jest zbyt czasochłonne. Za dużo etapów. Mam dziś dla Was wersję bez ciasta. Potrzebujemy tylko ziemniaków, takich ugotowanych, np jeśli zostały nam z wczorajszego obiadu. Musimy je tylko dobrze utłuc.
    A reszta składników? Wedle gustu i tego co akurat zostało w lodówce. W zależności od tego jakiej użyjecie formy takie będzie ciasto, im mniejsza tym wyższe i tym dłużej się piecze.

    ziemniaki - Ziemniaki mają złą sławę, zupełnie niepotrzebnie! Mają one ok 80 kcal na 100 gram! Dla porównania zwykły makaron kokardki ma ponad 300kcal na 100 gram!

    Czy wiesz, że? Ziemniaki mają więcej witaminy C niż jabłka?
    Ziemniaki mają działanie zasadotwórcze, jest to istotne gdyż najczęściej ziemniaki podajemy z mięsem prawda? A mięso ma działanie kwasotwórcze. Rownowaga w przyrodzie jest.

    Czy wiesz, że? Młode ziemniaki są mniej kaloryczne niż stare ale za to zawierają też mniej potasu 
    Najwięcej dobrodziejstwa kryje się pod skórką, dlatego poddawajmy je obróbce termicznej bez obierania. Najlepsze dla ziemniaków jest gotowanie na parze, drugie w kolejności pieczenie. 

    Czy wiesz, że? Podczas smażenia ziemniaków starty witaminy C dochodzą do 45% !?

    Uwaga na ziemniaki kiełkujące i zzieleniałe! Nie używamy zzieleniałych, gdyż zawierają solaninę. A kiełkujące trzeba starannie obrać. Solanina jest związkiem toksycznym, podejrzewanym o działanie rakotwórcze.

    Jedzmy więc ziemniaki do obiadu!

    A tymczasem...


    Jajeczno-ziemniaczane ciasto

    4-6 porcji

    Składniki:

    6 jajek
    1 łyżka musztardy albo 2 łyżki pesto, lub 1 łyżeczka harrisa paste, lub poprostu spora ilośc świeżych ziół, czy co tam Wam do smaku pasuje.
    wkład: szynka, lub łosoś wędzony, lub boczek, lub kurczak grilowany (cokolwiek mięsnego lub nie)
    [uwielbiam ten przepis :D ]
    3 cebulki dymki i szczypior posiekany
    odrobina mrożonych resztek - u mnie groszek (może być szpinak, kukurydza, pieczarki co tam macie pod ręką)
    ok 200 gram ugotowanych ziemniaków ubitych
    przyprawy


    Przygotowanie:

    Nastawiamy piekarnik na 200'C. Instensywnie mieszając miksujemy jajka z ziemniakami, dodajemy wszystkie inne składniki i wrzucamy do piekarnika w formie. Ja użyłam bardzo małej 21 cm (chyba tyle miała) i dlatego urosły niesamowicie i siedziało w piekarniku ok 45 minut aż. Podajemy z keczupem czy innym sosem (czosnkowy mniam) i delektujemy się sycącym smakiem jajeczno-ziemniaczanego bardzo efektownego ciasta.

    Smacznego!






Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

About